piątek, 12 lipca 2013

Rozdział II.



 "To takie głupie czuć się samotnym, choć wokół pełno ludzi."

- Ale ta cała Iris zachowywała się, jakby była co najmniej królową Wielkiej Brytanii... - opowiadał szatyn żywo gestykulując. 

- A jak one w ogóle wyglądają? - Zayn skierował swoje pytanie do Niallera. 
- Hm... Iris jest dosyć wysoka. Ma przejrzyste, czekoladowe oczy i kasztanowe włosy z blond końcówkami. Ogólnie jest bardzo ładna... 
- Tak, ale wygląd to nie wszystko! Może i jest ładna, ale strasznie irytująca - Styles skrzywił się nieznacznie. 
- Przesadzasz... - zaczął blondyn, ale nie zdążył dokończyć mówić, bo przerwał mu Mulat. 
- A ta druga? 
- Ach... Vivian? Ma długie, czarne włosy, i oczy o tej samej barwie... - mówił Horan. Tylko... Nie mogłem nie zauważyć, że teraz jego słowa brzmiały całkowicie inaczej. Czyżby ta dziewczyna spodobała się naszemu kochanemu Irlandczykowi? Nawet na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech. Chociaż w sumie to on zawsze był dosyć wesołym człowiekiem. 
- No i w dodatku robi przepyszne naleśniki... Takie, jakie potrafi robić tylko moja mama... - rozmarzył się. 
- Muszę je poznać! - wykrzyknął entuzjastycznie Louis. 
- Naleśniki? - wtrąciłem się. Słowo wypowiedziane przeze mnie wywołało śmiech moich przyjaciół. 
- Nie... Te dziewczyny. Ale... Naleśnikami też bym nie pogardził.
- Przykro mi skarbie, ale ja zajmuję je dla siebie - Malik uśmiechnął się podstępnie. Mojej uwadze nie umknął również fakt, że Lou kiedy został nazwany przez niego "skarbem" lekko się zarumienił. - Znaczy się te dziewczyny, nie naleśniki - kolejna salwa śmiechu.
- Przecież nawet ich nie znasz... I uwierz - nie chciałbyś poznać. Przynajmniej tej Iris - stwierdził Harry wstając z kanapy i kierując się do kuchni. 
- Hazza, daj spokój. A ja myślę, że pasowalibyście do siebie...
- Hej! Nie obrażaj mnie... Może jest ładna, a nawet bardzo... No i przynajmniej ma ostry charakter, ale to nic nie znaczy. - bronił się Harry.
- Ach tak... Czyli teraz całe przedpołudnie spędzimy na obgadywaniu naszych nowych sąsiadek? - spytałem.
- Przestań, Liam! - burknął Zayn. - Znasz mnie. Muszę zobaczyć, czy mam się do czego przygotowywać...
- Mieszkają obok nas. Podglądaj je cały dzień, to może coś zobaczysz. - zażartowałem.
- To nie jest dobry pomysł! - wyrwało się Loczkowi. - Po prostu... Szkoda czasu na tą całą Iris.
- Boże, co się jej tak uczepiłeś? - poruszył się Louis, i wstał z miejsca. - Jeszcze chwila, a pomyślę że ci się podoba.
- Wtedy okazał byś się idiotą, wersją hard! - mruknął Lokowaty. - Nie chce mi się już z wami gadać.
Hazza wyszedł z salonu i udał się na górę. 
- Nawet obraża się tak, jak ona. - skwitował Nialler. - Jednak szkoda, że żaden z was nie potrafi tak gotować, jak Vivian...
- Ej, Horan... - zaczął Zayn.
Lou chyba wyczuł, że zacznie się gadanie o dziewczynach. Dlatego wyszedł na taras z dziwnie skwaszoną miną.
- One naprawdę są takie złe?
- Jak anioły... Znaczy, Vivian jest jak anioł. Iris raczej jak diabeł... W każdym razie, są bardzo, bardzo ładne. I w gruncie rzeczy miłe. Zresztą, sam musisz je poznać, by ocenić. 
- Och, już niedługo! - zaśmiał się Mulat.
Potem zdjął koszulkę i oznajmił rozbawionym głosem:
- Idę kosić trawnik z tamtej strony! Widzieliście to zielsko? - puścił nam oczko.
Pokręciłem głową z dezaprobatą, jednak Zayn tylko parsknął śmiechem i wyleciał z domu, jak na skrzydłach. 
- Dom wariatów...


"Czym dla ptaka są skrzydła, tym dla człowieka jest przyjaźń: unosi go ponad proch ziemi."